poniedziałek, 19 stycznia 2009

Blue Monday.

Podobno to właśnie dziś mamy najbardziej depresyjny dzień w roku. Ma o tym decydować szereg czynników takich jak krótki dzień, niskie nasłonecznienie, zimno, świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych i kończące się terminy spłacania kart kredytowych.
Niby brzmi sensownie, ale na mnie jakoś nie działa :) Ale gdyby przypadkiem Was trafiło, to podsyłam przepis na udany rok 2009.

Wziąć dwanaście miesięcy,
obmyć je do czysta z goryczy, chciwości, złości i lęku .
Podzielić każdy miesiąc na 30 albo 31 części tak, żeby zapasu starczyło akuratnie na cały rok.
Każdy dzionek przyrządza się oddzielnie:
biorąc po jednej części pracy i dwie części wesołości i humoru.
Dodać należy do tego trzy kopiaste łyżki optymizmu,
łyżeczkę tolerancji, ziarno ironii i szczyptę taktu.
Następnie masę tę polewa się obficie miłością .
Gotowe danie ozdobić bukiecikami
drobnych uprzejmości.
Podawać je codziennie z pogodą ducha.

piątek, 9 stycznia 2009

Everway: the beginning.

Ostatecznie zdecydowałam, że nie poprowadzę chłopcom ani Wampira ani Wilkołaka. Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że Świat Mroku już mnie nie bawi. Mam dosyć dramatycznych wyborów, tragicznych zdarzeń i całego tego weltschmerzu. Teraz w RPGach szukam czegoś innego. Czy też raczej szukam tego samego - zabawy - tyle, że teraz bawią mnie inne rzeczy. Mogłabym napisać, że wyrosłam z WoDa, ale kiepsko by to brzmiało w konteście stwierdzenia, że jedynie na Changelinga dałabym się jeszcze namówić. Ale tylko na Dworze Seelie i to z dużą dawką Glamour!
Zamiast Świata Mroku zaproponowałam Everwaya. Gracze z początku dość niepewnie podeszli do tematu. I szczerze mówiąc wcale im się nie dziwię. O ile sama lubię tworzenie postaci, to już uczenie się mechaniki i świata nie zawsze jest ciekawe. Udało mi się jednak zarazić graczy swoim entuzjazmem i niepokój przemienić w chęć grania. Dziś pierwsze spotkanie - przedstawienie zasad, kreowanie postaci... i mój powrót do mistrzowania. Nawet nie mogę specjalnie się zastanawiać czy przypadkiem nie wyszłam z wprawy, bo prawda jest taka, że nigdy jej nie miałam. Tak czy siak mam nadzieję, że gracze będą zadowoleni mogąc wziąć udział w kampanii, którą dla nich wymyśliłam :)
Nota bene, Ogrzak siedzi teraz nad swoją nową kampanią do 7th Sea. Czyta, robi notatki, kmini ostro. A ja - nieskromnie przyznam - mu w tym trochę pomagam. Tak więc póki co w naszym domu panują takie oto klimaty...

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Nie ma jak w domu.

Czasami wchodząc do domu, zatrzymuję się na chwilę. Rozglądam się i podziwiam. Nasze mieszkanie jest niewielkie i jeszcze nie do końca urządzone, ale i tak mi się podoba. Jest czysto. Jest jasno. Jest przestronnie. I sami na to wszystko zapracowaliśmy. Z niewielu osiągnięć jestem tak dumna.
Łazienka jest już skończona. Kuchnia czeka druga w kolejce - brakuje tylko karnisza i jakiejś ładnej zazdroski. W sypialni zawiesiliśmy niedawno roletę, a w salonie żyrandol. Jak dziecko cieszę się z każdej nowej pojawiającej się rzeczy. Powolutku dopinamy swego.
Dobrze mieć miejsce, do którego chce się wracać.

piątek, 2 stycznia 2009

Zakląć Nowy Rok :)

Sylwestra spędziliśmy w iście inteligenckim gronie ;) Mensa Polska to dość hermetyczne środowisko, ale że niby co? Że ja się nie wkręcę?
Nowy Rok powitaliśmy standardowo z kieliszkiem szampana (ja) i szklanką toniku (Ogrzy) w ręku oraz przy akompaniamencie huku fajerwerków. Mieliśmy trochę problemów z odliczaniem, ale kto by się tam przejmował. Zresztą wszelkie zamieszanie czasowe można przecież zrzucić na sekundę przestępną ;)
Pierwszy stycznia spędziliśmy zgodnie z nową świecką tradycją u rodziców - na świątecznym obiedzie noworocznym. Były tam słynne złe faworki mojej mamy (zło faworków polega na tym, że są okropnie pyszne i nie da się ich nie jeść). Maksymilian, bratanek-niejadek wciął ich chyba ze 30.
Wróżą, że to będzie ciężki rok. No może i tak... ale bez walki przecież się nie damy :)
ślub, wesele