poniedziałek, 23 lutego 2009

Nauki przedmałżeńskie.

Zaliczyliśmy dziś pierwsze nauki przedmałżeńskie. Mogłabym po prostu załatwić nam zaświadczenie o odbyciu takiego kursu, ale zdecydowaliśmy, że jednak sami chcemy w nim uczestniczyć. Tyle negatywnych opinii słyszeliśmy na ten temat, że doszliśmy do wniosku, że musimy to sprawdzić na własnej skórze. I przyznaję, że jak na mój gust głosy krytyki są mocno przesadzone.
Na pewno jest to po części kwestia kto i jak te nauki prowadzi, ale wydaje mi się, że największe znaczenie ma nastawienie. Tak sobie myślę, że jeśli ktoś idzie tam bo musi, a nie dlatego, że chce posłuchać i się czegoś dowiedzieć, to faktycznie może mieć poczucie zmarnowanej godziny swojego życia.
Wczorajszy wykład dotyczył obiegu dokumentów. Ks. Tomasz mówił właściwie tylko na temat ślubów konkordatowych, który nas przecież nie dotyczy, ale i tak siedziałam słuchając z zainteresowaniem. I naprawdę dowiedziałam się o rzeczach, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
Oczywiście domyślam się, że zajęcia z planowania rodziny mogą być o wiele mniej ciekawe i pouczające. Ale i tak chętnie udam się do poradni rodzinnej. Zawsze mogę kiwać głową ze zrozumieniem. W końcu nikt nie pracuje na moim stanowisku dłużej niż rok jeśli nie opanował tej sztuki do perfekcji ;)

4 komentarze:

MikeTNK pisze...

Hejka !

Gdzie chodzicie na nauki ? Tak z ciekawości w sumie bardziej pytam :)

Na zajęcia w poradni doradzam przygotować sobie zawczasu parę materiałów z netu. W szczególności chodzi o miesięczny wykres temperatury i lepkości śluzu :)

Anna pisze...

Na nauki uczęszczamy do naszej parafii:
http://www.duchswiety.org/ :)

male-zielone pisze...

Taaak, kiwanie ze zrozumieniem przydaje się chyba w każdej pracy :)

Unknown pisze...

Z czystej ciekawości- drogą na skróty-ciężko jest załatwic takie zaswiadczenie? Moj narzeczony ma zaniedlugo powazna operacje a do slubu zostal miesiac. Chyba osiwieje. Podaje maila alex_uk@poczta.fm

ślub, wesele