poniedziałek, 22 września 2008

Razem.

Po 10. miesiącach męczarni w postaci tęsknoty i kombinowania, jakby się tu spotkać, Ogre przeprowadził się do Warszawy. Wreszcie mieszkamy razem. Mamy siebie na co dzień i - co tu dużo pisać - jest świetnie. Zaskoczyła mnie ta łatwość, z jaką dopasowaliśmy się do siebie. Spodziewałam się, że przynajmniej początkowo będą tarcia i zgrzyty. Mniejsze, większe, na różnych płaszczyznach. Ale jak do tej pory nic takiego się nie wydarzyło.
Nareszcie mam poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No bo ja to w ogóle łatwy w użyciu jestem ;P_
Ale przyznaję, że ja też z przyjemnym zaskoczeniem stwierdzam, że jest mi lepiej niż mi się marzyło :]_

Brzoza pisze...

Ja czekałam na to by przyjechać do Londynu eee.. 20 miesięcy! Bez niego! To była dopiero męczarnia :)

ślub, wesele