piątek, 3 października 2008

Zu.

Po dwóch latach zmowy milczenia (której to przyczyny właściwie nie udało nam się do końca ustalić) postanowiłam odezwać się do swojego wieloletniego przyjaciela. W gwoli ścisłości przyjaciel jest płci (bardzo) pięknej, tyle, że wyraz "przyjaciółka" ma dla mnie - jakoś tak, sam z siebie - nieco pejoratywny wydźwięk. Smutne, zupełnie jakby kobiety nie potrafiły się przyjaźnić. A przecież to nieprawda.
Na spotkanie szłam przekonana, że tak jak kiedyś to już nie będzie, ale nadal może być dobrze. Jakie więc było moje zdziwienie kiedy okazało się, że rozmawia się nam jak dawniej. Zupełnie jakbyśmy rozstały się wczoraj, tyle, że w międzyczasie zdarzyło się mnóstwo rzeczy do opowiadania.
Przy dzbanku (właściwie dwóch dzbankach) pysznej owocowej herbaty spędziłyśmy ponad trzy godziny wyjaśniając sobie różne sprawy i opowiadając, co się u nas działo.
Przez dwa lata starałam się nie dopuszczać do siebie tej myśli, ale teraz widzę, że naprawdę brakowało mi Zu. Cieszę się, że wróciła do mojego życia.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cieszę się bardzo, że Ci się udało. Wiem co to znaczy, kiedy przyjaciel znika i nagle odchodzi gdzieś również część Twojego życia. Mam swoją prywatną teorię, która mówi że spotykając ludzi i związując się z nimi oddajemy im kawałek swojej duszy. Tym których kochamy dajemy najwięcej, ale bliskim przyjaciołom również odrobinę. Dlatego rozłąka tak boli.

Brzoza pisze...

A wiesz kochana, że ja nie mam mężczyzn przyjaciół? Mogę mieć tylko kobiety!
To nieporównywalnie silniejsza więź :)
Mężczyzn to ja tylko mogę mieć jako dobrych znajomych, kumpli, kolegów, ale nic więcej :)

ślub, wesele