sobota, 21 marca 2009

Diet Wars.

Przyszła wiosna. Co prawda na razie tylko kalendarzowa, ale jest! Przyroda zaczęła budzić się do życia, a wraz z nią... moja ochota do zrzucenia kilku centymetrów. Pofolgowałam sobie tej zimy, czego z całą pewnością nie da się nie zauważyć. Zaokrągliłam się tu i ówdzie, ale wcale nie jest mi z tym źle. Z chęcią zostawiłabym przynajmniej część krągłości ;) A tu czas zacząć zbijać BMI. I to wcale nie (a przynajmniej nie głównie) z powodu zbliżającego się ślubu. Kilogramy mam zamiar pozrzucać w ramach innych przygotowań. Może nawet ważniejszych niż te ślubne? W każdym bądź razie kwas foliowy już dwa tygodnie temu przystąpił do akcji. Teraz czas na ruch i zdrowe odżywianie. Z tym pierwszym nie powinno być problemu. Druga kwestia jest nieco trudniejsza, ponieważ w sklepach wciąż jeszcze jest mało świeżych owoców i warzyw, a te co są, smakują jakoś plastikowo. Z utęsknieniem wyczekuje pomidorów. Bez ich wsparcia walka będzie o wiele cięższa. Niemniej wojny dietetyczne uważam za rozpoczęte!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kwas Foliowy?!?!?! Oooo kochana! Wiem, wiem, wiem!!! :***

A ja sobie obliczyłam, że będę wyglądać idealnie kiedy zewsząd pozbędę się 10 cm. I powrót do Polski pomoże mi w tym bardzo. Koniec ze śmieciojedzeniem z UK!

Anonimowy pisze...

Rany, następna ofiara faszystowskiej propagandy głoszącej jakoby pomidory były jadalne :P Niemniej jednak powodzenia :)

Anonimowy pisze...

Pomidory to mój fetysz :D

ślub, wesele